Cześć.
Nazywam się Dorota. Jestem kocim behawiorystą/zoopsychologiem i jednocześnie catsitterem.
W tej części mojej strony chcę się podzielić tym jak doszło do tego, że praca z kotami stała się moją życiową pasją a zarazem sposobem na życie.
W wieku 40 lat, w wyniku ugryzienia przez kleszcza zachorowałam na neuroboreliozę. Na tamten czas nie wiedziałam jeszcze, że to borelioza, do tego tak niebezpieczna. Choroba z każdym kolejnym dniem postępowała dalej. Mój stan się pogarszał, aż doszło do tego, że moje ciało i umysł zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa co uniemożliwiało mi normalne funkcjonowanie, nie mówiąc o jakiejkolwiek aktywności zawodowej. Wówczas, 2 lata od ugryzienia, tydzień przed Bożym Narodzeniem, zadzwonił dzwonek od drzwi. Okazało się, że to nasz sąsiad, który poinformował nas, że na wycieraczce siedzi nasz kot i chce wejść do mieszkania. To co zdziwiło mnie najbardziej to fakt, że nie mieliśmy kota… Spojrzałam pod nogi i zobaczyłam małą, czarną kulkę futerka słaniającą się na nogach. Był to filigranowy kotek, który był w tak dramatycznym stanie, że dosłownie nie miał sił utrzymać pionu. Pojechaliśmy z mężem i maluchem do weterynarza, który poradził nam jak zaopiekować się nieszczęśnikiem, pomimo tego, że pacjent nie rokował… Nasz mały przyjaciel otrzymał imię Farciarz i stał się pełnoprawnym członkiem rodziny.
To co kocurki lubią najbardziej czyli słodkie lenistwo na balkonie w wykonaniu Farciarza
Oboje byliśmy w ciężkim stanie, ja z powodu mojej, jeszcze nie zdiagnozowanej boreliozy, on, jak się okazało, z powodu problemów z nerkami (co ustarszych kotów jest częstą przypadłością). Natomiast jedno trzeba powiedzieć: to ten mały rozrabiaka dał mi siłę do tego, żeby iść dalej, żeby dać mu dziesiąte kocie życie. W ten oto sposób, żeby zrozumieć mojego towarzysza niedoli, zaczęłam interesować się kotami, ich zachowaniami, anatomią, najczęstrzymi przypadłościami. W międzyczasie, udało mi się zdiagnozować tak moją jak i Farciarza przypadłość oraz rozpocząć odpowiednie leczenie nas obojga. Zainteresowanie kotami przerodziło się w hobby. Zaczęłam pochłaniać wiedzę na temat kociaków z wszelkich możliwych źródeł, książek, webinariów, szkoleń. W tym samym czasie podjęliśmy z mężem decyzję o adopcji kolejnego futrzaka, tym razem w pełni świadomie. Maurycy przybył do nas ze schroniska na Paluchu. Miał przetrącone biodro i wybite zęby. Z powodu agresji, jakiej zaznał od człowieka był kotkiem bardzo wycofanym a z powodu lęku nawet agresywnym. Na szczęście ja miałam już na tyle dużo wiedzy, żeby podjąć się tak trudnego przypadku a Farciarz zaakceptował i zaopiekował się nowym członkiem rodziny.
Maurycy w trakcie kocich zabaw
Czas mijał, ja wiedziałam coraz więcej, nasze dwa kociaki miały się świetnie. Niestety wszystko co dobre ma swój kres. Z powodu problemów nerkowych Farciarz odszedł za tęczowy most. Był to dla mnie bardzo ciężki okres, jednak po otarciu łez powziełam decyzję o tym, żeby zająć się kocim behawioryzmem zawodowo. Zdecydowałam się na naukę w PAZIA (Polska Akademia Zoopsychologii i Animaloterapii) na kierunku Zoopsycholog/Behawiorysta, specjalizacja koty, gdzie jednym z wykładowców była Pani dr. wet. Martyna Woszczyło. Jest to pełna ciepła osoba z niesamowitym bagażem wiedzy, pasji i cierpliwości – wpaniała mentorka. Dzięki niej podjęłam ostateczną dezycję aby resztę swojego życia poświęcić nauce oraz jak najlepiej pomagać kociałom ( 🙂 ) i ich opiekunom. Od kwietnia 2023 jestem wolontariuszem jednej z w Warszawskich fundacji ratującej bezdomne koty. W marcu 20223 adoptowaliśmy kolejną sierotkę ze schroniska na Paluchu, cudowną, jednooką Piratkę, Tosię.
Tosia w trakcie sjesty
Dzisiaj, pomimo tego, że Tosia i Maurycy byli adoptowani w wieku około 10 lat i mają za sobą bagaż trudnych doświadczeń, są uroczymi, szczęśliwymi pieszczochami.
Zapraszam do kontaktu, Dorota.